Zacznijmy od tego, że nie jestem matką i z dużą dozą prawdopodobieństwa nigdy nie będę. Taki wybór życiowy. Jednak moi przyjaciele mają dzieci, także zupełnie malutkie. Nie wyobrażam sobie nie spędzać z nimi czasu - czy to po domach czy to na neutralnym gruncie - tylko dlatego, że nie mają z kim zostawić dziecka. Wychodzę z założenia, że obecność dzieci tak samo jak obecność ludzi dorosłych, starszych, na wózkach, o kulach, kobiet w ciąży, prezesów korporacji i bezdomnych - jest nie do uniknięcia, gdy wyjdzie się z domu, mieszkając w dużym mieście. Są po prostu częścią, w moim przypadku warszawskiej, rzeczywistości. Co takiego wyjątkowego jest w dzieciach i ich matkach - ciekawe, że nie rodzicach, jakby ojcowie rozpływali się we mgle , że pani Agnieszka postanowiła poświęcić im felieton? Otóż, moi drodzy, dzieci defekują. W pieluszki. Są absorbujące. Wymagają opieki. I, najgorsze ze wszystkiego - po prostu są. Myślę sobie, że gdybym była małym, słabym człowieczkiem, który jeszcze nie bardzo umie mówić, strasznie dużo rzeczy doprowadzałoby mnie na skraj rozpaczy. I skoro nie umiałabym mówić, manifestowałabym tę rozpacz rykiem.
Koniec roku to okres medialnych podsumowań, refleksyjne spojrzenie wstecz na wydarzenia, które wraz z wybiciem w Sylwestra godziny dwunastej wylądują w starym pudle z napisem "zeszły rok". Czasem jednak wśród zalewu nudnych analiz i newsów niewiele się dzieje bo duża część świata - w tym politycy - ma wolne trafia się tekst, który w ospałym czytelniku wywoła ekscytację. Wzbudza kontrowersje, budząc go z zimowo-świątecznego snu. Udało się to Agnieszce Kublik, która publikując "Pampers z niespodzianką. To nie jest felieton przeciwko matkom" w Gazecie Wyborczej z 28 grudnia roku sprowokowała burzę. Wiedziała, co robi, celowo "podkręcając" temat. Problem nie jest jednak z tych przemijających wraz z emocjami, a tym bardziej z wybiciem północy.
Pampers z niespodzianką to nie jest felieton przeciwko matkom. Co z osławioną tolerancją Agnieszki Kublik? Dotyczy wyłącznie osób homo, a matek nie obejmuje?
Udało się to Agnieszce Kublik, która publikując "Pampers z niespodzianką. Przewijak, wysokie krzeselko w restauracji to nie sa jakies luksusy, a dzieci powinno sie zabierac ze soba w miare mozliwosci, po to wlasnie, zeby nauczyly sie bylas "w towarzystwie". Nas obchodzi, bo jest nasze, Zgodnie z tą garnier fructis jaki szampon obca osoba nie musi nas obchodzić wcale - dobrze wiedzieć, na wypadek, gdyby szacowny Anonim w starszawym wieku zechciał usiąść w autobusie czy - broń Boże! Siedzę w końcu nad talerzem z kolacją. Otóż, nie wiem jak to jest "afiszować się z macierzyństwem". Inaczej naucza sie, ze mozna robic co sie chce wszedzie, pampers z niespodzianką to nie jest felieton przeciwko matkom, ale w doroslym zyciu przekonaja sie bolesnie, ze to nieprawda. Ale wracając do tematu - przewijane dziecko było w takiej sytuacji przeważnie niewidoczne dla osób postronnych, bo albo zasłonięte meblem, albo kimś, kto był akurat do pomocy. No ludzie, są granice. Zuzanna Fotografuje 6 stycznia Święta racja. Jej bachor - jej problem. Wymagają opieki. Chamstwo zalewa ulice, parki i budynki wspólne ale kto by się przejmował taką bzdurą, jak savoir-vivre? Anonimowy 21 stycznia Śmiechy i komentarze nie pozostawiały złudzeń - z czytania czy drzemki nici.
Dziś nie jesteśmy już szczególnie wyczuleni na małe dzieci np.
- Komu chcesz polecić artykuł?
- Przypadek opisany przez Kublik jest jednak ciekawy, bo stawia ona pytanie, co wolno matce w restauracji, a czego nie.
- Matylda 29 czerwca
- To nie ich, ale mój problem!
- Copyright © Agora SA.
Wydrukowano: Ubawił mnie nie tyle atak Kublik na matkę, która miała zaszczyt konsumować obiad w tej samej restauracji, co dziennikarka Wyborczej, ile zaprzeczenie - w niezbyt długim tekściku o kupie - dotychczas głoszonym przez Agnieszkę Kublik wartościom. Agnieszka Kublik opisała bowiem wstrząsającą przygodę, jaką przeżyła w tejże restauracji. Warszawa, centrum, nieduża włoska restauracja. Jest sobotnie popołudnie, coś jakby trzeci dzień świąt. Tłoku nie ma, jest jeszcze parę wolnych stolików. Jestem ze znajomymi, mieszkają w Stanach od ponad 20 lat. W Warszawie tylko przelotem. Rozmawiamy, mamy dużo do obgadania …. Naprzeciw nas dwa małżeństwa albo partnerzy, kto to dziś wie. Siedzą w rogu, na sporej kanapie to ważne; dlaczego - o tym za chwilę. Są z dziećmi. To dwie dziewczynki, starsza tak około trzech-czterech lat, młodsza koło roku. Świergoczą, śmieją się. Dziś nie jesteśmy już szczególnie wyczuleni na małe dzieci np. Już się przyzwyczailiśmy, że rodzice ciągną je ze sobą wszędzie. A jak jesteśmy z Wyborczej, to nie wymieniamy jakich, żeby nikogo nie urazić.
Może chcą trochę z nim poprzebywać, pokazać mu, że są inne miejsca, w których trzeba się odpowiednio zachować. Ania Kisiel Restauracja to nie plac zabaw. Mieszkam we Wrocławiu - mieście które nie koniecznie dba o komfort małych mieszkańców - ale! Wszystko zaczęło pampers z niespodzianką to nie jest felieton przeciwko matkom od niedawnego felietonu Agnieszki Kublik z Gazety Wyborczej - pt. Ale jako matka poszłabym po prostu do lokalu, w którym mogę zapewnić komfort swojemu dziecku, innym gościom i sobie, a więc do takiej, w której po prostu jest przewijak. Mogłabym dalej sypać przykładami - nie do końca wiem czy ma to sens, ale niech będzie. Z dzieckiem tak łatwo nie jest.
Zapisz się do newslettera
Pani Kublik może sobie na to patrzeć lub nie. Jakoś to zniesiemy. W Warszawie tylko przelotem. Niechęć do macierzyństwa jest w redaktor Kublik silniejsza niż głoszone dotąd wartości. Jest mi to obce zjawisko. Jej chamskie zachowania są mniej eksponowane a dobry przykład nie ma się jak przebić. I ona już nie mogła przestać o nim myśleć do końca wieczora. Idąc z tokiem Pani myślenia, równie dobrze mogę zmienić tampona na środku ulicy, ponieważ do lazienki jest za daleko, a akurat jestem w potrzebie. Z dziecmi do restauracji chodzi sie raczej w ciagu pampers z niespodzianką to nie jest felieton przeciwko matkom a nie wieczorem. Praca domowa: przeczytać w słowniku definicję pojęć: "społeczność", "społeczeństwo", "życzliwość". Nie przyszło jej to do głowy, zrobiła to tam, gdzie właśnie była, bez żadnego zażenowania.
Otóż, nie wiem jak to jest "afiszować się z macierzyństwem". Według mnie chodzi o to, co moja babcia nazywała kindersztubą i o poczucie, że niekoniecznie w tych liberalnych czasach wszystko wszędzie wypada. Siedzą w rogu, na sporej kanapie to ważne; dlaczego - o tym za chwilę.
Karmiłam go piersią w parku, dyskretnie, na ławeczce, okryta pieluszką w kolorowe samolociki - myślę, że nie wzbudziłam tym sensacji - mimo, że przecież "wielki cyc" był na wierzchu! Zdecydowanie rozumiem jej niesmak względem przewijania dziecka w miejscu publicznym. Są z dziećmi. Czemu osoby chore i nie mówię tu o niepełnosprawnych, ale o chorych na grypę czy przeziębienie nie są eliminowane z przestrzeni publicznej, a dzieci traktowane są jak inny rodzaj psa, fanaberię rodzica, który "ciąga je" cytat z Kublik po knajpach, zamiast siedzieć w domu z tym irytującym stworzonkiem? Kogo obchodzi dokąd?! Ostatecznie dochodzimy do pampers z niespodzianką to nie jest felieton przeciwko matkom, że zrobiła rzecz niedopuszczalną. Dlaczego nie w samochodzie? Reszta ich towarzystwa nie reaguje. Może w toalecie nie było przewijaka? Więc przestańcie psuć ludziom wolne wieczory na rzecz swojego kaprysu. Przecież inni ludzie korzystają z toalety m. Od pół roku jestem matką No ludzie, są granice. Rozumie Pani co mam na myśli? Timothy M. Jaka matka, takie dziecko. Barbara 10 lutego
It is removed (has mixed section)